Recenzja filmu

Avatar (2009)
James Cameron
Artur Kaczmarski
Sam Worthington
Zoe Saldaña

Powrót w wielkim stylu

"Avatar" - najbardziej oczekiwany film roku oraz pierwszy pełnometrażowy film Jamesa Camerona od czasów "Titanica", nareszcie trafia do kin. Oczekiwania wobec tego filmu, nie ukrywam, były dość
"Avatar" - najbardziej oczekiwany film roku oraz pierwszy pełnometrażowy film Jamesa Camerona od czasów "Titanica", nareszcie trafia do kin. Oczekiwania wobec tego filmu, nie ukrywam, były dość duże. Najważniejsze pytanie: czy warto było tyle czekać? Moja odpowiedź brzmi tak.

Fabuła, może i nieco naiwna, zdaje egzamin. Opowiada o kalekim weteranie wojennym Jake'u Sullym (w tej roli znany choćby z "Terminatora: Ocalenie" Sam Worthington), który otrzymuje rozkaz wzięcia udziału w tytułowym programie Avatar, który da mu zdrowe ciało. Trafia na planetę Pandorę bujnie porośniętą lasem deszczowym, zamieszkaną przez Na'vi, dwumetrowe, błękitne istoty, żyjące z przyrodą w harmonii. Jake'owi zostaje powierzone zadanie polegające na zapoznaniu się z tamtejszą kulturą. Wtedy poznaje Neytiri (Zoe Zaldana). Między nimi rodzi się więź, która przeradza się w coś więcej niż zwykła przyjaźń... Nawiązuje się wątek romantyczno-dramatyczny, zarówno Jake jak i Neytiri przeżywają wewnętrzne rozterki. Czy pozostać wiernym swojej rasie i kulturze, czy też poważnie zaryzykować szacunek i uznanie rodaków? Więcej szczegółów zdradzać nie będę.

 Starczy o fabule, czas na to, co tak hucznie w "Avatarze" rozgłaśniano. Film został zrealizowany w tradycyjnej technice 2D, ale również w supernowoczesnej 3D. Twierdzę jednak, że przełomu w tej dziedzinie Cameron nie wyznaczył, ale film i tak długo zapada w pamięć. To, co reżyserowi "Terminatora" udało się stworzyć, jest bardzo trudno opisać słowami. Wizja, która 12 lat temu narodziła się w głowie genialnego reżysera, ujrzała wreszcie światło dzienne. Zwierzęta zamieszkujące planetę, Na'vi, oraz oczywiście sama Pandora (na szczególną uwagę zasługują latające góry) - wszystko to wygląda magicznie (choć to i tak spore niedopowiedzenie). W każdym kadrze, każdym momencie widać ogrom 12-letniej pracy jaki twórcy włożyli w kreowanie Pandory, a finałowa bitwa pomiędzy ludźmi a tubylcami to prawdziwa esencja filmu. Wypadałoby jeszcze wspomnieć o bardzo dobrej muzyce, którą skomponował James Horner, współpracujący z Cameronem przy "Titanicu" oraz "Obcym - Decydujące starcie".
 
Film - jak każdy - oczywiście nie jest pozbawiony wad. Gra aktorska nie powala, chociaż to tylko zwykłe czepianie się, nie o to w tym filmie chodziło. Główną wadą filmu jest wspomniana, nieco banalna fabuła i te naciągane proekologiczne przesłanie. Z innego punktu widzenia fabuła idealnie wkomponowuje się w film, tak, że w trakcie seansu nie zwracamy uwagi na takie "drobnostki".
 
Podsumowując, 12 lat pracy nie poszło na marne. James Cameron stworzył - można tak śmiało powiedzieć - najpiękniejszy świat w historii kina. Każdy szczegół Pandory urzeka swoim pięknem. Jeśli zatem przymruży się oko na fabułę, otrzyma się idealny film rozrywkowy, w którym każdy znajdzie coś dla siebie.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Avatar, Avatar i jeszcze raz Avatar. Takie filmy jak najnowsze dzieło Jamesa Camerona nie łatwo jest... czytaj więcej
Jamesa Camerona nikomu przedstawiać nie trzeba, podobnie, jak pytać, czy ktoś widział co najmniej jeden z... czytaj więcej
"Avatar", film z gatunku science-fiction, na który wiele osób czekało z niecierpliwością. Zapowiadany... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones