Recenzja filmu

Avatar (2009)
James Cameron
Artur Kaczmarski
Sam Worthington
Zoe Saldaña

Fenomen czy kicz roku?

Nareszcie! Wielu fanów kina czekało na pojawienie się na ekranach "Avatara" - najnowszego dzieła Jamesa Camerona. Mający wielomilionowy budżet film, ma stać się światowym fenomenem, a także
Nareszcie! Wielu fanów kina czekało na pojawienie się na ekranach "Avatara" - najnowszego dzieła Jamesa Camerona. Mający wielomilionowy budżet film, ma stać się światowym fenomenem, a także prekursorem nowej idei w kinematografii. Czy tak się jednak stanie?

Muszę przyznać, że po wyjściu z kina miałem mieszane uczucia. Pomiędzy zachwytem, podziwem, a także lekką nutką fascynacji dla "Avatara" pojawiał się także niedosyt. Co uderzyło we mnie najmocniej i najbardziej rozczarowało, to muzyka. Odpowiadający za nią James Horner (autor ścieżki dźwiękowej do takich gigantów jak: "Braveheart - Waleczne Serce" czy "Piękny umysł") współpracował już wcześniej z Cameronem - stworzył dla niego kompozycje do "Titanica" - toteż liczyłem na muzyczne uniesienie. No i srodze się zawiodłem. Nie zrozumcie mnie źle, muzyka jest poprawna, w miarę pasuje do filmu, ale wcześniejsza współpraca tych obu panów była tak owocna, że oczekiwałem podobnego rezultatu. A tu taka niespodzianka, bo Horner zafundował nam stereotypowe miauczenie, które możemy znaleźć w każdym podrzędnym filmie science-fiction.

Przejdę jednak do fabuły. Będąca najmocniej krytykowaną częścią filmu, paradoksalnie, nie zawiodła moich oczekiwań. Co prawda, nie spodziewałem się po niej nie-wiadomo-jak wspaniałych wątków. Byłem przygotowany, na prostą (ale nie prostacką) baśń, podróż po najdalszych odmętach wyobraźni. I tak też było. Co prawda James Cameron zaproponował nam ten rodzaj science-fiction (określony przez wybitnego pisarza, Stanisława Lema, cytuję: jako "frajerski"), do którego przenoszone są i pokazane problemy trapiące współczesny świat (na odległość widać w filmie nawiązanie do wojen USA z Afganistanem bądź Irakiem).
Jake Sully (Sam Worthington), niepełnosprawny weteran wojenny, przybywa na odległą planetą Pandorę, aby zastąpić swojego zmarłego brata-bliźniaka w prowadzonej tam ekspedycji naukowej. Na miejscu dowiaduje się, że poprzez avatara (najłatwiej określić to jako żywą lalkę sterowaną umysłem) ma przeniknąć do inteligentnej, tubylczej rasy Na'vi, poznać ich zwyczaje oraz kulturę. Okazuje się, że mieszkańcy Pandory żyją na największych na całej planecie złożach drogocennego minerału, który chce zagarnąć w swoje ręce ziemska korporacja. Kiedy dochodzi do konfrontacji ludzi z rdzennymi mieszkańcami, Sully, będący już prawowitym członkiem Na'vi, musi opowiedzieć się po którejś ze stron...

Czyż my już tego nie znamy? Przypomina mi się genialny film Kevina Costnera - "Tańczący z wilkami". Tam również amerykański oficer (trochę z innych pobudek) asymiluje się z Indianami, poznaje ich kulturę i nagle orientuje się, że nie są oni już dla niego bezmyślnymi dzikusami. Na czym zatem polega fenomen "Avatara"?

Odpowiedź na to pytanie jest prosta i znana każdemu - w efektach specjalnych. Kłamie jednak ten, kto powie, iż zobaczył dokładnie to, czego się spodziewał. Osobiście, z ręką na sercu przyznaję, że wszystkie scenerie krajobrazów, walki powietrznej, oglądałem z szeroko otwartą buzią. Byłem całkowicie pochłonięty tym, co widziałem. Magia lasów równikowych to przy tym pikuś. Jamesowi Cameronowi i całej ekipie należą się słowa uznania i gromkie brawa, bo stworzyli wielkie kinowe widowisko. Z obsady szczególnie pozytywnie wyróżniła się Sigourney Weaver. Długo czekałem na jej powrót do filmów science-fiction. Zrobiła to, i to jeszcze w jakim stylu. Znowu pokazała, że potrafi być babą z jajami, taką jak w "Obcym". Tym razem jest silnym oponentem walki zbrojnej, ponad nią stawia dyplomację i naukę. Podobno miała być w tym filmie alter-ego samego Jamesa Camerona, ale czy tak jest, nie wiadomo.

Czy "Avatar" to fenomen czy kicz roku? Mimo słabych stron, to zdecydowanie fenomen. Napompowane media chciały zrobić z tego filmu drugiego "Ojca Chrzestnego". Nie ma co ukrywać, że do geniuszu Coppoli dużo temu filmu brakuje, niemniej jednak "Avatar" ma w sobie coś, czego brakuje ostatnio wielu filmom.

Wciągną mnie po same uszy.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Avatar, Avatar i jeszcze raz Avatar. Takie filmy jak najnowsze dzieło Jamesa Camerona nie łatwo jest... czytaj więcej
Jamesa Camerona nikomu przedstawiać nie trzeba, podobnie, jak pytać, czy ktoś widział co najmniej jeden z... czytaj więcej
"Avatar", film z gatunku science-fiction, na który wiele osób czekało z niecierpliwością. Zapowiadany... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones