PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=299113}
7,4 791 012
ocen
7,4 10 1 791012
6,8 46
ocen krytyków
Avatar
powrót do forum filmu Avatar

Ostatnimi czasy obejrzałem sobie po raz kolejny obraz Camerona, żeby ocenić go po tym jak minie "fala entuzjazmu" i cała otoczka związana z filmem.

Zacznę od tego co w mniemaniu wielu jest majstersztykiem a mianowicie od efektów.
Tutaj nie ma wątpliwości, że te robiły wrażenie, od świecącego się podłoża w zetknięciu ze stopami, aż po latające skały i rzut oka na dżunglę z lotu "smoka".
Temu nie zaprzeczę, na pewno robi wrażenie, ale... po pewnym czasie wszystko przestaje już zaskakiwać, a oko przyzwyczaja się do efektów i w tym miejscu zaczynamy zwracać większą uwagę na fabułę.

Jak wiele osób zapewne już wspomniało (i wspomni) niezaprzeczalne jest lekkie porównanie do Matrixa, bądź disneyowskiej Pocahontas, ale przedstawiając takie fakty jako te, które obnażają fabułę Avatara, byłbym po prostu niekompetentny.

Zacznijmy więc od początku. Po 6 latach podróży kosmicznej statek kosmiczny z ludźmi dociera na Pandorę. Nasz bohater pierwszy raz widzi tutaj swojego Avatara. Nie polemizuje z tym, że odzyskał czucie w nogach po wcieleniu w avatara, to fikcja kinowa i Cameron miał prawo do takiego zabiegu.

Pierwsza misja poza centrum badań, Jake gubi się w pandoryjskiej dżungli, życie ratuje mu tubylka. Przedstawia plemieniu, które przyjmuje go na próbę po tym gdy powiedział iż jest wojownikiem. Zaraz, zaraz.... Wcześniej Na'vi wyjaśniają, że nie chcą konfliktu, po czym biorą pod swoje skrzydła wojownika?
Niech będzie, mija czas, bohater ogląda życie tubylców od środka a jednocześnie donosi wszystko złemu, przebiegłemu, fałszywemu, potwornemu, dwulico... dobra, starczy - Pułkownikowi Quartichowi.

W tym miejscu chciałbym się zatrzymać. Otóż właśnie ta postać sprawiła, że ocena filmu spadła diametralnie. Była to wedle mojej opinii najgorzej zagrana i napisana rola w tym filmie. Od razu nasuwa mi się na myśl postać generała Bisona z Ulicznego Wojownika. Bez ujmy dla talentu aktorskiego Stephena Langa, ale tutaj scenarzyści się nie popisali, zarówno jak charakteryzatorzy. Postać wyglądała sztucznie aż do bólu, jej mimika, gesty, już od pierwszych chwil wskazywały na to, że mamy do czynienia a czaaaaaaarnym charakterem. Mógłbym o nim napisać praktycznie całą recenzję, ale nie o to chodzi.

Powracając do Jake'a Sully (który w kilka miesięcy nauczył sie perfekcyjnie władać pandoryjskim), po pewnym czasie przestaje donosić pułkownikowi, zakochuje się w Neytiri i miłość ta by kwitła gdyby nie atak złego, przebiegłego (...) pułkownika Quarticha. No właśnie i teraz kolejna amerykańska do bólu scena. Początkowo wszyscy są podnieceni zbliżającą się walką i wyplewieniem tubylców z gałęzi wielkiego drzewa, ale po bitwie nagle wszystkim zrobiło się przykro (jakie to wzruszające). Do tego pani pilot Trudy odmówiła wykonania rozkazu ataku, wróciła do bazy i... nawet nie została ukarana! To się nazywa fachowe zarządzanie armią.
Rozbawiła mnie scena Quartricha pijącego kawę podczas bombardowania drzewa. Jego postać jeszcze bardziej wprawiła mnie w osłupienie (a scena gdy wybiegł z bazy bez maski tlenowej była geniuszem samym w sobie ;-) )...

Teraz ominiemy trochę fabuły. Grupa naszych przyjaciół jak gdyby nigdy nic opuszcza bazę, kradnie łóżka dla "podróżujących we śnie" helikopter i całą masę sprzętu. Oczywiście nie można ich wykryć radarem, gdyż są w jedynym miejscu na planecie, gdzie urządzenia nadawcze nie mogą odczytać pomiarów. Czy nikt z dowództwa nie wpadł na to, iż skoro jest takie jedno, jedyne miejsce, a akurat radary nie wykrywają uciekinierów to są właśnie tam?

I teraz finałowa scena, czyli zrzut ładunków wybuchowych na święte drzewo. Czy ja powiedziałem zrzut? Tak zaawansowana cywilizacja jak ludzie a nie pomyśleli, że można po prostu użyć ładunków dalekiego zasięgu, jak rakiet? Trzeba było wszystko zapakować na paletę i zepchnąć, żeby było bardziej dramatycznie, ok. Rozumiem, można to wytłumaczyć nie działającymi systemami naprowadzania ze względu na pole magnetyczne, mimo wszystko użycie rakiet zbliżeniowych lub jakichkolwiek, w końcu gdy widzimy już cel pozostaje tylko pociągnąć za spust.... Rakiety rakietami, ale co z napalmem, gazem i innymi środkami użytymi podczas wojny Wietnamie?

W kwestii podsumowania, fabuła filmu drętwa i naiwna aż do bólu. Starałem się delektować efektami wizualnymi dostarczonymi mi przez reżysera, ale scenariusz tak bardzo kuł w oczy, że przesłaniał mi cały idylliczny świat. Film oceniłem na 5/10 za oryginalne podejście do tematu natury. Wszystko jest ze sobą powiązane, a emocje i wspomnienia pozostają. Ciekawe rozwiązanie

Niestety, efekty specjalne to nie wszystko. Jeśli chcemy ich używać, róbmy to z umiarem, zachowajmy jakąś równowagę pomiędzy nimi, aby nie wyszło jak wyżej. Film powinien być taki, abyśmy przenosili się na drugą stronę ekranu i utożsamiali z głównymi bohaterami poprzez emocje i fabułę, a efekty powinny być tylko wisienką na szczycie tortu wieńczącą dzieło.

Pozdrawiam.

Casta

zrzut - tysięce razy już była o tym mowa, ta zaawansowana cywilizacja nie przyjechała na wojnę tylko wydobywać minerał na planetę, gdie stosunki z tybylcami wydawały się unormowane, więc po co im broń dalekiego zasiegu, gdy się jedzie w gości, chyba że sam masz taki zwyczaj... gdy doszło do "konfliktu" wykorzystali to co mieli - matarieły wybuchowe z kopalnii...
druga sprawa to pole które uniemożliwiało używanie broni dalekiego zasięgu...coś umknęło takiemu uważnemu widzowi.

ocenił(a) film na 1
Casta

Zgadzam się z tobą w pełni
Avatar jest dla mnie po prostu słabym filmem szczególnie przez to czego oczekiwałem po zapowiedziach
Mnie zraziło jeszcze coś przez Jake, gdy większość z drzewa zostaje wymordowana Naytiri czy jak jej tam wyzywa go ze to wszystko jego wina a on nic zero reakcji na twarzy nie widać po nim żeby czuł się winny nawet Sam gdy gra na serio to robi to tak sztywno że głowa mała ciągle ta sama mina i jeszcze najgłupsze później oni w niego (cały nie wiem kraj czy planeta ) zaczynają wierzyć że jest wybrańcem i on ich zrzesza przypominam że minęło parę minut w filmie.
W ogóle cała gra aktorska jest o dupę potłuc gdy odciągają Sigourney krzyczy mordercy to zachciało mi się śmiać naprawdę nie pamiętam w jakiej podobnej scenie innego filmu mi się to przytrafiło.
Michelle też naprawdę słabo czy ona w wszystkich filmach musi grać tak samo, zaraz mają ją tam zestrzelić i nic nie czuć emocji
A już o panie Contrze ( Quaritch ) no to nie wspomnę takiej postaci w tak drogim filmie to jeszcze nie widziałem
Zastanawia mnie po co Cameron zatrudnił tak znanych aktorów dla marketingu? chyba tak
Przecież oni nie mieli zagrać nowych ról tylko takie jakimi byli w innych filmach
A teraz do efektów się przyczepię
co by nie mówić to Ci niebiescy wyglądają jak by byli postaciami z jakiegoś filmu animowanego co to ma być ja rozumiem że do szczyt możliwości ale jednak się pospieszyli przecież to wygląda jak by byli nałożeni na normalne tła, a nie jak byli by częścią tego świata
i do tego ta epickość której w ogóle nie uświadczyłem, Film oglądałem na kompie na którym większość was była w kinie więc mógł on zrobić na mnie mniejsze wrażenie, ale to nie zmienia faktu że wiele filmów tak oglądałem i robiły na mnie o wiele większe wrażenia.
I do tego to ich łączenie ze zwierzętami nie wiem jak to nazwać ale wielu przychodzi na myśl jedno
Teraz napiszę coś to Thengala skoro nie mieli pocisków dalekosiężnych to po jakiego kija potrzebne im były te Roboty przecież oni wiedzieli że będą walczyć z nimi prędzej czy później bo do ich źródła chcieli się dostać
Jeszcze przypomnę coś co mnie zastanawia jak oni tymi strzałami szyby przeciw pancerne przebili rozumiem że ogromna wola walki, wara itd. co nie zmienia faktu że wygląda to głupie jeszcze tekst (nie pamiętam dokładnie) ' My ich łukami nie pokonamy'
Muzyka też taka nijaka
Naprawdę film mnie rozczarował choć lubię takie historie Bohater przeciw wszystkim bo ma za co i dla kogo walczyć itd.

Remek555

zapominasz, że ludzie byli liliputami w krainie wielkoludów - ochrona sprzętu przed fauną i florą wymagała czegoś więcej niż zwykłego scyzoryka czy paralizatora ;) sprzęt dawał swobodę ruchu i dodakową siłę
nie zakłada się szkoły tym kogo chce sie zabić, ludzie chcieli minerał tubylcom to nie kononiecznie by przeszkadzałao gdyby ludzie przy okazji nie niszczyli wszystkiego to wywyłało konflikt

o szybach też już było, kąt uderzenia, przyśpieszenie, siła Navi, z czego był grot , warunki panujące na planecie a warunki dla jakich szyba została zrobiona itd itp nie jest to rzecz niemożliwa chyba że masz na myśli strzały ziemskie;)

ocenił(a) film na 6
thengel

Mnie dziwi czemu ludzie byli tacy...niscy.
Akcja dzieje się 145 lat po premierze filmu.
A w takiej Wielkiej Brytanii średni wzrost mężczyzn w 1875 roku wynosił 167 cm,w 2012 roku wynosił 178 cm. W USA podobnie.
W 137 lat +11 cm.
Więc wtedy powinien wynosić ok. 190 cm.
A wzrost mężczyzn w tym filmie wygląda tak:
Quaritch 179 cm
Jake 178 cm
Parker 171 cm
Norm 188 cm
Lyle 173 cm

ocenił(a) film na 9
Casta

"Jak wiele osób zapewne już wspomniało (i wspomni) niezaprzeczalne jest lekkie porównanie do Matrixa, bądź disneyowskiej Pocahontas"

Będziecie wałkować to do końca świata ? Otóż nie, są dużo bardziej trafne porównania - jeśli już do Pocahontas i Matrixa, to są to dwie krople w morzu. Zresztą pisałem już o tym, zanim zaczniesz rzucać takimi argumentami to sprawdź, czy wiesz o czym mówisz.

* Robert F. Young - "To Fell a Tree" - opublikowana w Magazine of Fantasy & Science Fiction w 1959 roku, opowiada o armii chciwych ludzi, trzebiących święte drzewa na planecie zamieszkałej przez humanoidalnych, prymitywnych kosmitów
* Ben Bova - "The Winds of Altair", powieść z 1973 roku; znowu mamy awatary używane do odkrywania obcego świata zamieszkałego przez kotowatych kosmitów i jego zaborczą kolonizację przez ludzi
* Clifford Simak - "Desertion" z 1944 roku: ludzie używają awatarów do odkrywania obcej planety, z czego ci co przenoszą się w ciała awatarów nie mogą wrócić na Ziemię, i wybierają życie wśród krajowców
* Wydana takźe w Polsce powieść "Słowo 'las' znaczy 'świat'" Ursuli K. Le Guin z 1972 roku, zawierająca wątek rabunkowego wycinania drzew przez zmilitaryzowaną kolonię ludzi na innej planecie i okrutnego traktowania przez nich kudłatych, inteligentnych i połącząnych telepatycznie stworzeń, które przystępują do wojny z ludźmi.


"Zaraz, zaraz.... Wcześniej Na'vi wyjaśniają, że nie chcą konfliktu, po czym biorą pod swoje skrzydła wojownika?"

Oczywiście, ze tak, mówią przecież, że to jedyny ludzki wojownik "chodzący we śnie" - chcą go poznać, chcą otworzyć mu oczy, jak to mówi Moat.

"Postać wyglądała sztucznie aż do bólu, jej mimika, gesty, już od pierwszych chwil wskazywały na to, że mamy do czynienia a czaaaaaaarnym charakterem. "

Vide Lord Vader, Palpatine czy Sauron. Takie schematy powtarzają się w 9/10 filmach. Weźmy teraz pod uwagę postać Selfriedga, on już nie wzbudza takiego uczucia, bliżej mu do korporacyjnego dupka niż czarnego charakteru - a jednak to on wydaje rozkazy Quaritchowi.

"Powracając do Jake'a Sully (który w kilka miesięcy nauczył sie perfekcyjnie władać pandoryjskim"

Nie nauczył się, non stop przechodził na angielski a przemowę do ludu Na'vi tłumaczył Tsu'Tey.

"Do tego pani pilot Trudy odmówiła wykonania rozkazu ataku, wróciła do bazy i... nawet nie została ukarana! To się nazywa fachowe zarządzanie armią."

Nikt tego nie zauważył to raz, a dwa to nie armia tylko najemnicy.

"Rozbawiła mnie scena Quartricha pijącego kawę podczas bombardowania drzewa."

A w Czasie Apokalipsy to scena kultowa. Zero obiektywizmu.

"Jego postać jeszcze bardziej wprawiła mnie w osłupienie (a scena gdy wybiegł z bazy bez maski tlenowej była geniuszem samym w sobie ;-) )..."

Czepiasz się, widziałem setki jak i nie tysiące gorszych scen.

"Czy nikt z dowództwa nie wpadł na to, iż skoro jest takie jedno, jedyne miejsce, a akurat radary nie wykrywają uciekinierów to są właśnie tam?"

Oczywiście vortex obejmował całe Halleluyah Mountains + obszar pod nimi, i znajdź tu kontener, zagrożenie z ich strony - niewielkie, opłacalność w poszukiwaniach prawie żadna,

"I teraz finałowa scena, czyli zrzut ładunków wybuchowych na święte drzewo. "

Ile razy powtarzać, to nie misja militarna a wydobywcza, wystarczy, że większość rakiet zużyli na bombardowanie drzewa. Pomysł z ładunkami mi się nawet podobał, nie ma cięższej broni - weźmy ładunki używane do wydobywania. Poza tym, czego by nie chcieli użyć, walka odbyła by się i tak w tym a nie innym miejscu.

"W kwestii podsumowania, fabuła filmu drętwa i naiwna aż do bólu."

To samo można powiedzieć o Piratach z Karaibów, to samo mówię o Gwiezdnych Wojnach. A generalnie twoje argumenty są bardzo małe, detaliczne wręcz.

"Film powinien być taki, abyśmy przenosili się na drugą stronę ekranu i utożsamiali z głównymi bohaterami poprzez emocje i fabułę, a efekty powinny być tylko wisienką na szczycie tortu wieńczącą dzieło."

No stary, jeśli Avatar nie przenosi na drugą stronę ekranu - to my chyba oglądaliśmy różne filmy, jak to powiedział Quaritch - "You're not in Kansas anymore, you're on Pandora". I tak było, Avatar porywa nas na Pandorę na czas trwania całej projekcji - nigdy do tej pory nie panowała w kinie taka cisza, miny widzów bezcenne. Utożsamianie się z bohaterami ? A z kim mamy się utożsamiać ? Widz utożsamia się z reguł z bohaterem do siebie podobnym, więc jeśli nie jesteś kaleką, trepem bądź kimś komu obce państwo zabiera ziemię w imię ropy, lub kim kimkolwiek przedstawionym na ekranie - to o utożsamianiu możesz zapomnieć. Może utożsamiałeś się z bohaterami z Shawshank ? Albo Ojca Chrzestnego ? Bullshit. Brak emocji w Avatarze ? Jak sobie tam chcesz, ja mam na ten temat inne zdanie. A efekty - niestety reżyser nie miał do wykorzystania: Pandory i prawdziwych Na'vi - wiesz co to oznacza ? Że trzeba je stworzyć, tak samo jak trzeba było stworzyć Golluma czy Enty.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones